Hej.
Dzisiaj jest chyba jakiś dzień na uzupełnianie obiecanych wpisów :)
Obiecałem że się odniosę do sprawy diety keto u Brata.
Postaram się tak skrótowo jak się da.
A więc Mal, nie rozważałem ani nawet przez chwilę z kilku powodów.
Z tego co pamiętam kwestia diety była testowana dawno temu jeszcze za życia mamy bez rezultatów.
Nie mam pojęcia o jaką dietę wtedy chodziło, ale kwestia epilepsji i diety jest znana od lat.
Po drugie, mój Brat ma blizny na korze mózgowej po wylewie który miał w wieku 3 miesięcy, to one są powodem bardzo silnej padaczki i dieta tu nic nie wskóra.
Po trzecie, musiałbym przekonać ojca, co było by bardzo trudne i groziło by kłótniami, a i tak już dość często sprzeczam się z nim że przekarmia Brata. A przekarmia. Dlatego kupiłem wagę, żeby mu to udowodnić.
Po czwarte, Mama na łożu śmierci kazała mi się nie wtrącać, miałem tylko zwrócić uwagę żeby za mocno ojciec go nie przekarmiał, jednak po chwili stwierdziła że właściwie mam się wcale nie wtrącać żeby nie było awantur, a jak przyjdzie ojcu dźwigać tłustego Brata to sam zmądrzeje.
Po piąte, rozwijając wątek nie wtrącania się, to sprawa jest znacznie głębsza i jest też powodem po części moich problemów z emocjami.
Ponieważ.
Musiałem złożyć Mamie dwie przysięgi na łożu śmierci a tą konkretną przy świadkach.
Chodziło o to że mam olać ojca i skupić się na własnym życiu, ponieważ i tak już poświęciłem całe swoje młode życie pomagając przy Bracie a ojciec nie kiwnął palcem.
Mam się zająć wyłącznie sobą, a ojciec dopóki będzie miał dość sił ma się opiekować Bratem, to jest jego kara za całe życie które nam zmarnował i piekło które zgotował.
Logicznym jest że jak zabraknie ojca to opiekę przejmę ja, jednak do tego czasu mam się zająć sobą.
Mam ułożyć sobie życie.
Nie było terminu spełnienia tej przysięgi, a ja nadal jej nie wypełniłem i zaczyna mi to bardzo ciążyć. A czas ucieka.
Podaję jeden z cytatów:
"Masz się zająć sobą, a jak ojciec nie da rady to niech zatrudni kogoś do pomocy, ma dość pieniędzy, a jak nie będzie miał pieniędzy, to niech wreszcie sprzeda jakąś nieruchomość to będzie miał kasę, w końcu do grobu ich nie zabierze..." (brała już pod uwagę kiepską sytuację jego firmy którą sam rozłożył na łopatki).
No i tutaj sprawa się komplikuje, ponieważ ojciec już w trakcie Mamy choroby, niedopilnowany, władował się w kolejnego niewypłacalnego klienta.
Po pogrzebie, okazało się że jest spłukany z gotówki a niedobitki jego firmy z 2 pracownikami ledwo zarabiają na rachunki.
W sumie dłużnicy wiszą mu ok 100 tys zł w gotówce a komornik nie może tego ściągnąć.
Ja zrezygnowałem z pracy żeby dojść do siebie i pozałatwiać wszystkie sprawy sądowe, majątkowe i ubezwłasnowolnienie Brata (wymagane przy domknięciu spraw majątkowych), bo ojciec w papierach jest ciemny jak tabaka w rogu.
Nawet miał pretensje że ja rozpocząłem procedurę majątkową że po co tak szybko (złożyłem papiery chyba 3 miesiące po pogrzebie przy bezczynności ojca).
Musiałem mu wytłumaczyć że bez tego nie sprzeda żadnej działki ani nic innego poza drobiazgami jak sprzęt w jego firmie.
Zrozumiał jak zobaczył ile to trwa. Ze względu na ubezwłasnowolnienie Brata, mimo że wszystko szło gładko swoim trybem, to i tak trwało prawie dwa lata.
Takie są terminy pomiędzy poszczególnymi rozprawami w sądzie.
A teraz jak już prawie wszystko jest załatwione, to trzeba jeszcze kupca znaleźć.
A duże nieruchomości, szybko się nie sprzedają.
I tak sprawa się przeciąga.
Ja pomagam.
Choć od czasu do czasu ojciec przypomina mi że nie warto mu pomagać.
Jeśli uda mi się pomóc mu w odzyskaniu części długu od dłużników, to pierdolę to wszystko i odzyskam spokój ducha, choć częściowo.
Albo jak coś sprzeda.
No to otworzyłem się trochę przed Wami, i teraz wiecie już o mnie bardzo dużo.
Taka mała ciekawostka na koniec z innej beczki.
Na tym zdjęciu po prawej stronie w oddali widać żuraw wieżowy.
To ten sam który jest na dole taki "mały" na zdjęciu które wstawiłem parę dni temu pozdrawiając Was od rana żebyście urlopowali też za mnie trochę ;))
Pozdrawiam.